poniedziałek, 18 czerwca 2018

Turniej Kings of War - Silesian KoW vol. 6 - Relacja

Katowice Inny Wymiar.

W ostatnią sobotę czyli 16.06 miałem okazje zagrać na kolejnym turnieju Kings of War, który odbył się w Katowicach. Klub Inny Wymiar staje się powoli moim ulubionym miejscem do turlania kostek. Graliśmy na 1850 pkt, a turniej odwiedziło jedenastu graczy. Ja osobiście bawiłem się jak zwykle wyśmienicie choć miejsce zająłem mało chwalebne, bo byłem 9/11 :P Z uwagi na  okresem urlopowo/wakacyjnym był to ostatni turniej przed dwumiesięczną przerwą, także do turniejów KoW wrócimy ok września;)
Zagrałem liczną rozpiską, ze sporą ilością piechoty i prawie połowa jednostek była w wielkości Troops. Ogólnie do mordowania miałem tylko 2 hordyLycan ze wsparciem chimery, reszta raczej nastawiona na zajmowanie znaczników;) Swoje gry opiszę w skrócie, bo były tak emocjonujące, że w dwóch pierwszych niewiele zrobiłem zdjęć z własnych zmagań;) W ostatnim staricu zagrałem tak fatalnie, że entuzjazm sięgnął poziomu krytycznego:P 

Pierwszą grę rozegrałem z Kazanem i jego umarlakami. W Krakowie przegrałem z nim sromotnie, więc była szansa na rewanż. Słowo klucz była, bo jak się okazało nieliczna armia Kazana była tak dopakowana, że krew i futro latały po całym polu bitwy, kwik, ryk, chrzęst i po 6 turach zostało mi 2 bohaterów i Beast pack ze znacznikiem. Kluczowy moment, bo ja mam znacznik, ale pochłonięte mordem Umarlaki nie podniosły żadnego. Rzut na kolejną turę iiiii... Kazan wyrzucił "1". Zwycięstwo na turbo fuksie.

Druga gra z Gregxem i jego brodaczami, które miały wsparcie żywiołaków ziemi. Kolejna krwawa gra, dużo szarż, dużo walk, ale i tym razem dotrwałem do ostatniej tury. Coś tam nawet zabiłem, broniąc jak lew mojego znacznika wartego 2 pkt, w 6 turze przegrywałem. Rzut zdecydował o kolejnej, po której udało się obronić mój znacznik i zablokować znacznik przeciwnika. Poczyniłem już okrzyk radości ze zwycięstwa gdy okazało się, że horda Lycan mająca zasadę nimble traci przez to o jeden siłę oddziału i dupa. Przegrana.

Dwie pierwsze gry kosztowały mnie sporo sił i emocji, ale z nadzieją czekałem na ostatnie starcie. Tutaj trafiłem na Kamila i jego mega opancerzone Krasnale, niemal wszystko 5-6 defa. Nie ma za bardzo o czym pisać, droga przez mękę. W turze szarży jeszcze coś szło zrobić, ale czegokolwiek nie udało się rozbić zabijało moje futrzaki w kolejnych turach. Przegrana.

Kolejne doświadczenia i kolejny raz świetnie spędzony czas. Dodatkowo zostałem wylosowany do nagrody pocieszenia i zdobyłem zacny model, o którym jeszcze napiszę na blogu. Zapraszam do obejrzenia zdjęć.




Równolegle do turnieju KoW w klubie rozgrywano turniej ligowy w Hobbita, więc jednak ludzie w to grają, bo mieli więcej graczy niż my (co najmniej 7 stołów grało). Udało się pstryknąć kilka fotek jako dowód;)














11 komentarzy:

  1. Fajna relacja z ładnymi armiami w roli głównej. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gra godna polecenia, szybka i wymagająca. Masakrując wroga wciąż można przegrać;)

      Usuń
  2. Ale super to wygląda! :)
    Jakbym przyjechał to bym się musiał wstydzić za moje sreberka.;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualnie przerwa od zmagań turniejowych, więc jest czas coś podmalować i na jesień wystąpić;)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Elfy są bardzo mocne. Choć Athard nasz etatowy turniejowy Elf gra wciąż jedną rozpą, na która każdy ma już jakąś odpowiedz. Ale armia sama w sobie mega różnorodna, zabójcza na dystans i groźna w zwarciu.

      Usuń
  4. Hmmm może i ja bym się skusił ;) podrzuć jakąś fajną rozpiskę, wszystko do elfów będę miał ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz, jakie masz modele. I zobaczymy co można z tego ulepić. Chętnie pomogę.

      Usuń
  5. Taaa... Miałem okazję grać przeciw krasnalom Kamila w Łodzi. Mało rozrywkowa armia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjadłem ja na śniadanie hehe Krasnale mają swoje słabe punkty.

      Usuń
    2. Trzeba wciąż pracować na rozpiską, która ugryzie wszystko;)

      Usuń