niedziela, 4 lutego 2018

Turniej Kings of War - Krasnoludzka furia - Relacja

Wszędzie Krasnoludy, jak nie browarem to waliło siarą:D

Wczoraj w Katowicach w klubie Inny Wymiar odbył się inauguracyjny turniej z cyklu Mistrzostwa Polski 2018, oczywiście nie mogło zabraknąć moich futrzaków. Na turniej zgłoszonych było 20 osób, więc chyba jednak ktoś gra w Kings of War, na miejsce dotarło 17 graczy i zabawa była przednia. Póki co z każdym turniejem osób przybywa i już nie mogę doczekać się turnieju w Krakowie 17 marca. 

Na miejscu zjawiłem się już po 9, ale nie byłem pierwszy. Stoły były już przygotowane i ponumerowane, tereny rozstawione wg mapek, które leżały na każdym stole i były pomocne przy poprawianiu makiet przed kolejnymi grami. Nowością były zegary szachowe, po wyborze strony na rozstawienie i grę każdy zawodnik miał 50 minut lub oczywiście określoną przez scenariusz liczbę tur. Myślę, że nie ja jeden miałem mieszane odczucia słysząc o grze z zegarem, ale po turnieju raczej każdy stwierdzał, że to fajny pomysł i nawet się sprawdził. Nikt nie zastanawiał się przez 10 minut przestawiając dziesięć razy oddział z jednego końca stołu na drugi, w momencie gdy przeciwnik już ziewał. Turniej to miedzy innymi rywalizacja i każda para powinna mieć zbliżone warunki do rozgrywki. Oczywiście w kwestiach spornych można było zatrzymać czas, poprosić sędziego lub sięgnąć do podręcznika. Jedyny minus to brak czasu na robienie zdjęć podczas gry, ale nie było najgorzej i coś tam udało się pstryknąć;) Dodam też, że ja kończyłem każdą z gier z zapasem 10-15 minut, a dwukrotnie rozgrywałem dodatkową 7 turę. Może to specyfika mojej armii albo po prostu systemu, bo Kings of War jest szybką i przyjemna grą, a po 3 grach na turnieju nikt nie wychodzi ze spuchnięta głową;)

Do rzeczy:D Graliśmy na 1500 pkt, a moja rozpiska wyglądała tak:

Regiment Spirit Walkers
Regiment Spirit Walkers
Troop Harpies
Horda Lycans
Horda Lycans
Troop Beast Pack 
Troop Beast Pack
Troop Beast Pack
Chimera ze skrzydłami
Shaman Mount, bez leczenia
Tribal Totem Bearer

W pierwszej grze moim przeciwnikiem był ScoutMaster i jego Krasnoludy, a scenariusz wygrywała armia, która w ostatniej turze miała więcej jednostek w 12 calach od środka stołu. Przeciwnik miał 2 hordy, wszystko zakute w pancerzach, więc zbiłem się w kupę na jednej flance licząc na jej szybkie złamanie, po prawej stronie beast packi i harpie miały zajmować przeciwnika. Niestety rzutów nie da się przewidzieć i jedna horda Wilkołaków niemal się posypała od świetnych rzutów na strzelanie i dostała wavering. Dlatego też rozbijałem hordę strzelców 2 tury zamiast jednej i tutaj reszta armii Krasnoludów miała nieco więcej czasu na dojście.

Ostatecznie grę przegrałem choć ubiłem ponad połowę armii Krasnoludów z czego byłem zadowolony. Cała gra bardzo emocjonująca i może miejscami ciut za bardzo, ale do końca każdy miał szanse wygrać:)

Druga gra i co, znowu Krasnoludy tylko tym razem te co jeszcze mniej się myją i walą siarą. Moim przeciwnikiem był Patryk "Artemis" Wolski, z który już kiedyś miałem okazje zagrać i poczuć siłę jego armii. Ale z okazji na rewanż trzeba zawsze korzystać:D Graliśmy kontrole znaczników i kolejne zdjęcia ukazują jak mniej więcej toczyło się starcie.


Kolejna bardzo zażarta bitwa, obie strony ponosiły ciężkie straty i do samego końca były emocje. Jeśli gra skończyłaby się w 6 turze, to bym przegrał, ale Patryk swoim rzutem zdecydował o kolejnej i udało mi się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyć;) 

Ostatni gra tego dnia i znowu Krasnoludy fujjjjj. Grałem z Gregx`em scenariusz gdzie zdobywało się punkty za zniszczenie dwóch najdroższych jednostek przeciwnika i za kontrolowanie znacznika centralnie na środku stołu. No i co tu robić, kolejne twarde Krasnale, znowu dużo tego, znowu dwa stada borsuków. Powtórzyłem strategie z pierwszej gry, ustawiłem się w kupie na jednej flance i zacząłem rozgryzać Krasnale. Na drugiej flance Chimera, harpie i jeden Beast Pack niemal do końca zmuszały mojego przeciwnika żeby zostawił tam kilka oddziałów. Przy tym stole było słabe światło, ale moja niepomalowana armia nawet lepiej tutaj wygląda:P


Bardzo sroga i krwawa potyczka. Hitem był mój szaman niszczący 2 maszyny;) Niestety w ostatniej turze padła druga horda Lycan i przegrałem.

Pomimo tylko jednej wygranej i dwóch porażek bawiłem się świetnie:) Zająłem tylko 11 miejsce, ale nie było tutaj jednostronnych gier. W każdej do ostatniej tury miałem szanse wygrać, niestety los tym razem chciał inaczej. Mój klan Księżyca kolejny raz bez łupów i bez pożywienia, bo jak nie łykowate mięcho śmierdzące potem, tytoniem i browarem, to na drugie danie jeszcze większy brud i siara, a do tego trzeba to jeszcze wyłuskać z metalowej skorupy... łeeeeeeeee!;)

Ekstremalnie super spędzona sobota, jest zapał do malowania i ochota na więcej Kings of War. Zwłaszcza, że coraz więcej świetnie pomalowanych armii. Mam nadzieje, że ktoś dotrwał do tego miejsca, bo dalej już tylko fotki z pozostałych stołów robione w przerwach;)


Do kolejnego!:)






5 komentarzy:

  1. Dzięki za relację! Miło patrzyć na rosnącą popularność KoW :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby się rozwijało;) Kolejna szansa na rozbicie granicy 20 graczy już w marcu.

      Usuń
  2. Nie wiedziałem, że miałeś dzień z krasnalami :D
    Nasza bitwa z mojej strony to porażka taktyki, organkami kręciłem się jak głupi :/
    Niepotrzebnie odpuściłeś lewą flankę, chimera i troop beast pack powinni szarpać tam moje jednostki, przegrałbym z kretesem .

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie Seba, nie było kiedy robić zdjęć! :D

    Świetna relacja!

    OdpowiedzUsuń